ODPOWIEDZ
25 lat
168 cm
dyspozytorka na komisariacie
Awatar użytkownika
wesoły chochlik z rezerwatu, który dysponuje policyjne patrole, a w wolnej chwili tworzy biżuterię i wylewa sojowe świeczki

Post

Niezrozumiały dla niej przestój w relacji z Cainem spędzał jej w ostatnim czasie sen z powiek. Czuła się skołowana, bowiem początki tego związku skrajnie różniły się od tego, czego doświadczali teraz. Przed laty zdawali się gotowi do tego, aby za wszelką cenę znaleźć choć odrobinę czasu tylko po to, aby móc spędzić go razem. Planowali spotkania, które miały zawrócić temu drugiemu głowie, ale mimo to nie stanowiły one najtrwalszego fundamentu tej relacji. Najistotniejsze wydawało się bowiem to, że chcieli o siebie walczyć. Chcieli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę, a ich starania zwykle przynosiły skutek. Przez długi czas Gypsy naprawdę była przy nim szczęśliwa.
Nie rozumiała zatem, co nagle się zmieniło. Dlaczego właśnie teraz przestali mieć dla siebie czas, choć… Przecież nigdy tak naprawdę nie chodziło o jego znikomą ilość. Chodziło o niedostateczne starania o to, aby znaleźć go dla siebie, za sprawą czego ewidentnie przestało im się układać. A choć ta relacja nie wyglądała już tak, jak przed kilkunastoma miesiącami, to wcale nie wymazało uczuć, którymi Langmore go darzyła. I nie chciała się ich pozbyć. Pragnęła natomiast, żeby wszystko wróciło na swoje miejsce.
Zdecydowała się zatem coś z tym zrobić. Upewniła się, że Cain znajdzie dziś dla niej trochę czasu, a w późniejszym czasie zadbała również o to, aby móc wcześniej wyrwać się z pracy, co nie było wcale takie proste, ponieważ wiązało się z koniecznością znalezienia zastępstwa, a jej koleżanki nie były do tego wcale takie chętne. Udało jej się jednak przekupić jedną z nich, dzięki czemu zdołała skoczyć na zakupy, a później zająć się przygotowaniem dla ich dwójki romantycznej kolacji, z którą mogliby zaszyć się przed telewizorem i obejrzeć jeden z tych filmów, przy których w przeszłości tak dobrze się razem bawili. Gypsy naprawdę chciała ponownie przywołać ten czar, ale żeby do tego doszło potrzebowała czegoś jeszcze - obecności Caina.
Wysłała mu wiadomość piętnaście minut po tym, jak minęła umówiona godzina. Za kolejny kwadrans zdecydowała się na wykonanie telefonu, ale Baumgart nie odebrał. Obrzuciła spojrzeniem zimne już jedzenie, a później zrezygnowana otworzyła butelkę wina o to, aby napełnić jedną z lampek. Z nią udała się na kanapę w salonie, ale nie uruchomiła telewizora. Siedziała w ciszy sącząc alkohol zupełnie odcinając się od tego, co działo się dookoła, dlatego nie była w stanie stwierdzić, po jakim czasie usłyszała dzwonek do drzwi. Odstawiła kieliszek na stolik kawowy i niechętnie dźwignęła się w stronę wyjścia. — Długa zmiana? — zapytała z przekąsem, ponieważ wiedziała, że dzisiaj nie pracował, więc cokolwiek go zatrzymało, nie mogło mieć związku z przedłużającą się służbą. Może rzeczywiście po prostu im już nie zależało? A przynajmniej nie tak, jak na początku.

cain baumgart
25 lat
187 cm
strażak i pomocnik w wind river stables
Awatar użytkownika
you have stared into the sun without blinking, can my young gaze be too heavy for you?

Post

008
Nie spodziewał się, że to wszystko przybierze taki obrót. Gdy stał pod drzwiami, czuł, jak serce bije mu zbyt szybko, zupełnie jak wtedy, gdy przed laty pojawiał się na pierwszej randce z Gypsy. Tyle że dziś nie była to ekscytacja ani radość, a coś bardziej duszącego – mieszanka wstydu, winy i poczucia, że w tym wszystkim zaczął się gubić. Nie chciał jej zawieść. Nie chciał tego od samego początku. Ale kiedy ostatnio próbował wpatrywać się w nią, jak robił to kiedyś, w myślach pojawiał się obraz Hattie – rozgrzanej po biegu, z rumieńcem na policzkach, ze wzrokiem pełnym ciepła i zdziwienia, gdy niespodziewanie wpadła na niego podczas joggingu. Początkowo to było jedynie niewinne wspomnienie; wszystko, co jej dotyczyło, pierwotnie było niegroźne. Zwykłe, krótkie spotkania, przypadkowe rozmowy, które przecież mogłoby zdarzyć się każdemu. Ale z czasem to wszystko zaczęło się rozrastać, zupełnie poza jego kontrolą.
Gdy rozmawiali, Cain przypominał sobie jej głos, miękki i uspokajający, sposób, w jaki patrzyła na niego, jakby widziała w nim coś, czego on sam dawno przestał dostrzegać. Łapał się na tym, że wracał do tamtej chwili w myślach o wiele częściej, niż chciałby przyznać. Jakby tamtego dnia, gdy pomógł jej złapać konie na ranczu, coś się w nim zmieniło. Jakby dawno zapomniany fragment siebie próbował wrócić na miejsce – jakaś dziwna tęsknota, która nie dawała mu spokoju, niezależnie od tego, jak mocno próbował ją zignorować. Czasami zastanawiał się, dlaczego to właśnie Hattie tak mocno wgryzła się w jego myśli. Czy to przez jej delikatność, kruchość, której był tak boleśnie świadomy już od pierwszego spotkania w obliczu ognia? Czy może przez fakt, że zdawała się bardziej prawdziwa, mniej skomplikowana niż wszystko, co miał teraz w życiu? A może to jego własne uczucia były powodem tego bałaganu – poczucie stagnacji, które coraz mocniej ciążyło mu w związku z Gypsy. To samo, do którego tak bardzo nie chciał się przyznać.
Stojąc przed drzwiami czuł ciężar w piersi. Wiedział, że zawalił. Wiedział to w chwili, gdy zobaczył jej wiadomość, której nie miał odwagi otworzyć, a potem, gdy telefon wibrował w kieszeni, a on pozwolił, by rozmowa przeszła na pocztę głosową. Wiedział, że nie zasługiwała na to, żeby jej unikał, żeby wymykał się z domu z wymówką o pracy, kiedy w rzeczywistości nie mógł znieść samego siebie – człowieka, który nie potrafił poukładać własnych uczuć. Kiedy przekroczył próg, spojrzał na nią, próbując coś wyczytać z jej twarzy. Ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, jej słowa uderzyły go z siłą, której się nie spodziewał. Znali się na tyle długo, by wiedział, że ten sarkazm nie był przypadkowy. Gypsy zawsze była bystra i potrafiła czytać między wierszami, a on czuł, jak jego maska opanowania zaczyna się kruszyć.
Nie, nie pracowałem — przyznał w końcu, a jego głos zabrzmiał cicho, niemal przepraszająco. Nie potrafił spojrzeć jej w oczy, a zamiast tego zapatrzył się gdzieś w przestrzeń za jej ramieniem. — Wiem, że powinienem przyjść wcześniej, ja sam... — urwał, bo każde słowo, które chciał dodać, brzmiało jak kiepska wymówka. Przez moment stał w milczeniu, walcząc z sobą, żeby nie powiedzieć czegoś, czego mógłby później żałować. Ale im dłużej to trwało, tym bardziej czuł, jak napięcie rozlewa się po jego ciele. — Przepraszam, Gypsy — wyrzucił z siebie w końcu. — Nie wiem, co się ze mną dzieje. Sprzątałem, a później straciłem poczucie czasu. Przepraszam, że ostatnio nie jestem sobą. — Głos mu zadrżał, utwierdzając go w przekonaniu, że niczego więcej już nie doda. Nie potrafił jednak dodać tego, co naprawdę chciał powiedzieć – że gdzieś między nimi wkradła się pustka, której nie umiał wypełnić, że jego myśli wciąż krążyły wokół Hattie, choć wiedział, jak bardzo to niesprawiedliwe. Bo przecież zasługiwała na więcej. Zasługiwała na całą prawdę, ale on nie był gotowy, żeby ją wyznać. Nie dzisiaj. Może nigdy.

Gypsy Langmore
25 lat
168 cm
dyspozytorka na komisariacie
Awatar użytkownika
wesoły chochlik z rezerwatu, który dysponuje policyjne patrole, a w wolnej chwili tworzy biżuterię i wylewa sojowe świeczki

Post

Kiedyś stanowił dla niej największe ukojenie. Był ramionami, w które chciała się wtulić po długich i ciężkich dniach. Przy jego boku wszystko wydawało się prostsze, mniej męczące, a jego obecność dawała jej motywację, której wówczas potrzebowała. Nie miała zatem pojęcia, co zmieniło się nagle; dlaczego jego bliskość z kojącej nagle stała się powodem zagubienia i krępacji. Dostrzegała, jak ich relacja stopniowo zmienia się, a jednocześnie nie potrafiła zdefiniować, co było tego powodem. Nie wiedziała również, jak czuła się z tym sama, bo choć jeszcze przed kilkoma miesiącami zrobiłaby wszystko, aby o nich zawalczyć, teraz miała nieodparte wrażenie, że nagle przegapiła moment, w którym on zaczął wymykać jej się z rąk. Przegapiła również ten, w którym ona mu na to pozwoliła, najwyraźniej zaangażowana nie tak bardzo, jak mogłaby tego chcieć. Ich moment minął i niczego już nie byli w stanie na to poradzić.
Z jakiegoś powodu nie potrafili też wypuścić się ze swoich rąk. Nie potrafili powiedzieć temu pas i rozejść się w swoje strony, choć w ten sposób najpewniej byłoby im o wiele łatwiej. Gypsy czuła się jednak w pewnym stopniu zobowiązana do podjęcia walki, ponieważ relacja z Cainem znacznie różniła się od wszystkich tych, których doświadczyła dotychczas. Przy nim w przeszłości rzeczywiście chciała się zatrzymać, więc jeśli teraz istniał chociaż cień szansy na to, że jeszcze uda im się wrócić na właściwe tory, pragnęła o to zawalczyć, choć siedząc obecnie w samotności była już niemal stuprocentowo pewna, że to zwyczajnie im się nie uda.
Zmierzyła go spojrzeniem, a później nieznacznie skinęła głową. Nie pracował, co oznaczało, że na jego drodze musiała stanąć inna, kolejna rzecz, która była ważniejsza o tego związku. Złoszcząc się o to była prawdopodobnie hipokrytką, jednak nie umiała podejść do ich sytuacji z większym dystansem. A przecież to nie tak, że nie próbowała. — Sprzątałeś? — zapytała, a w samym tonie jej głosu dało się słyszeć zwątpienie. Nie chciała sugerować, że kłamał, jednak nie była też przekonana do tego, że mówił prawdę. Przynajmniej nie w kwestii tego, że nie wiedział, co się z nim działo. — Nie brak mi wyrozumiałości, Cain. Ale mam wrażenie, że ostatnio nawet nie próbujesz ze mną rozmawiać — zauważyła, poprawiając się na swoim dotychczasowym miejscu tak, aby było jej wygodnie, choć pełni komfortu na pewno nie była w stanie osiągnąć przy tej rozmowie. Koniuszkiem języka zwilżyła dolną wargę, jeszcze przez moment zastanawiając się nad tym, jak wiele i czy w ogóle powinna powiedzieć. — Chodzi o halloween? — a raczej rocznicę, o której ona niefortunnie zapomniała. Wiedziała, że w tamtym czasie nie była najlepszą dziewczyną na świecie, ale usilnie starała się mu to wynagrodzić, obecnie mając natomiast wrażenie, że nie bardzo miała na to szansę. I to było okej, naprawdę, choć zamiast dalej się wahać, wolałaby chyba wprost się o tym dowiedzieć.

cain baumgart
25 lat
187 cm
strażak i pomocnik w wind river stables
Awatar użytkownika
you have stared into the sun without blinking, can my young gaze be too heavy for you?

Post

Spuścił wzrok, jakby nie był w stanie dłużej znosić jej spojrzenia, w którym czaiło się coś więcej niż tylko rozczarowanie. Może to była rezygnacja, a może cień tej samej zagubionej frustracji, którą sam czuł od dłuższego czasu, ale niezależnie od tego, co to było, ugodziło go w środek piersi, zmuszając do jeszcze głębszego zaciskania dłoni w kieszeniach. Nie powinien był pozwolić, żeby to wszystko poszło w tym kierunku. Wiedział, że z każdym dniem oddalał się coraz bardziej, ale dopiero teraz, patrząc na Gypsy, dotarło do niego, jak bardzo.
Poczuł lekkie ukłucie, choć nie przez samą treść jej słów. Przez sposób, w jaki je wypowiedziała. Zwątpienie było gorsze niż gniew, gorsze niż jakakolwiek pretensja, którą mogłaby wytoczyć. Gniew oznaczałby jeszcze jakieś emocje, coś żywego, co może dałoby się posklejać. A to? To było już tylko rozciągnięte między nimi zmęczenie, którego nie potrafił się pozbyć.
Nie, niezupełnie — powiedział w końcu, unosząc wzrok i przyjmując jej pytanie bez żadnych wymówek. Nie było sensu się bronić. — Nie sprzątałem. Po prostu... straciłem poczucie czasu. — Nie było w tym kłamstwa. Zgubił się w myślach, w poczuciu winy, we własnej głowie, gdzie ostatnio roiło się od rzeczy, których nie umiał z siebie wyrzucić.
Pytanie o Halloween nie wywołało w nim złości czy zawodu. Gypsy o nim zapomniała, ale nie czuł z tego powodu gniewu. Było mu trochę przykro, to prawda, ale to nie było coś, co chciałby jej wypominać. Po prostu w tamtym momencie poczuł, jak wszystko między nimi rozciąga się jeszcze bardziej, jak przepaść, której nie potrafił już zakryć chwiejnym mostem przypadkowych gestów, rozszerza się do niekontrolowanych rozmiarów. Gypsy zapomniała o ich rocznicy, ale może nie było to niczym więcej, niż odzwierciedleniem tego, co oboje zaczęli tracić?
Nie chodzi o Halloween — powiedział w końcu, lekko potrząsając głową. — To znaczy... nie w taki sposób. Wiem, że zapomniałaś, ale to nie ma znaczenia. Liczy się to, co jest między nami. — Czy było to kłamstwo? Nie. Ale było czymś, w co desperacko próbował uwierzyć. — Tylko że... chyba czasem nie wiem, co jest między nami teraz.
Nie chciał, żeby to zabrzmiało jak oskarżenie. Było to raczej ciche przyznanie się do winy, do własnego zagubienia, do tego, że czuł się jak ktoś, kto patrzy na dawne wspomnienia i zastanawia się, czy naprawdę wciąż należy do nich w ten sam sposób. Westchnął, przeczesując dłonią włosy. Zrobił krok w jej stronę, jeszcze niepewnie, jakby bał się, że jeśli przesunie się o centymetr za daleko, Gypsy się cofnie.
Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie wiem, dlaczego tak trudno mi... — urwał, przecierając twarz dłońmi. Powinien znaleźć właściwe słowa. Powinien powiedzieć coś, co nadałoby sens temu, co czuł, ale zamiast tego po prostu pozwolił, żeby instynkt przejął kontrolę. — Przepraszam — powiedział ciszej. — Wiem, że zepsułem ten wieczór i że ostatnio nie było mnie częściej, niż byłem. Przepraszam, G. — Mówił szczerze, choć to była jedynie część całego obrazu. Nie wyobrażał sobie, by powiedzieć jej o wszystkim, zdradzić, co odciągało jego myśli od niej. Łudził się, że to jeszcze nic nie znaczyło, niczego nie zmieniało. Wyciągnął do niej ręce, pragnąc zamknąć ją w uścisku, przyciągnąć do siebie, tak jak kiedyś, gdy świat wydawał się prostszy, a on nie musiał myśleć o tym, co skrywało się w zakamarkach jego umysłu. Chciał poczuć, że to wciąż jest jego miejsce. Że wciąż może znaleźć w tym to, czego potrzebował, czego pragnął. Że może nie jest jeszcze za późno.

Gypsy Langmore
ODPOWIEDZ