28 lat
165 cm
stażystka w cody regional health



Stażystka na chirurgii, która żyła przez całe swoje życie w dwóch światach (na ranczu i w wielkim NY), kocha bieganie i kawę
Przechodząc jednak do chwili teraźniejszej, właśnie jechała ulicą, w duchu będąc jednocześnie zadowoloną i zaskoczoną, ze auto nie robi dzisiaj żadnych fochów i wiezie ją w drodze po zakupy. Widzisz, jak chcesz to potrafisz, stary złomie. Pomyślała i zrobiła to zdecydowanie za wcześnie, bo nagle auto zaczęło zwalniać, na desce rozdzielczej zaczęły palić się wszystkie kontrolki na raz, coś zaskrzypiało i nagle auto po prostu... zgasło.
- Kurwa, ty złomie. - Powiedziała, zjeżdżając na pobocze. Próbowała go ponownie odpalić, ale nic z tego. Zaciągnęła hamulec ręczny i wyskoczyła z auta. - Nie wierzę, że mi to robisz... - Powiedziała zirytowanym głosem, otwierając maskę samochodu. Wszystko było gorące, ale poza tym nie widziała żadnego dymu, ani nic w tym stylu. Próbowała go zapalić ponownie, ale auto tylko żałośnie zaskrzeczało i to było tyle. Ponownie wyszła z auta, z głośnym trzaśnięciem zamknęła drzwi i zaczęła kopać w koło krzycząc:
- Ty... Żałosna... Kupo gówna!
Gilbert Burton
33 lata
184 cm
strażak w fremont fire district



I'm caught up in her design
And how it connects to mine
And how it connects to mine
006.
Gilbert był właśnie w drodze powrotnej do domu. Ten dzień w jego grafiku wypadł jako wolny, ale Burton zazwyczaj starał się spędzać je aktywnie. Niezależnie od pogody, czy padał deszcz, czy był mróz, to szedł trochę pobiegać. Dzięki temu dobrze się trzymał, dbał o swoją kondycję fizyczną i całościowo lepiej się czuł od przebywania na świeżym powietrzu.
Ostatnio w życiu Gilberta ostatecznie uspokoiło się. Przez dłuższy czas Burton nie mógł znaleźć sobie swojego miejsca. Tułał się od miejsca do miejsca, nigdzie nie potrafiąc zostać na dłużej. Spadek od dziadków w postaci niewielkiego domu w Grove Springs spadł na niego niczym gwiazda z nieba. Choć nie była to żadna wielka rezydencja, to Gilbertowi nie było zbyt wiele potrzeba, bo przecież był sam. Zajął się remontem i doprowadzeniem domu do obowiązującej epoki, bo dziadkom wiele rzeczy nie przeszkadzało — w tym przeciekające rury, stare okna i podwórze rozkopane przez dzikie zwierzęta. Teraz wszystko zostało doprowadzone do porządku, a on sam odnalazł się świetnie w swoim nowym miejscu pracy i… nagle w jego życiu wszystko zaczynało się układać. Nie było żadnych niespodziewanych pożarów.
Natomiast prywatnie Burton prowadził życie typowo kawalerskie, co wcale mu nie przeszkadzało, pomimo wieku, w którym już należałoby się ustatkować — przynajmniej tak gadali ludzie — ale jego życie popłynęło zupełnie innym trybem. On przerobił to wszystko w zupełnie innej kolejności, dlatego ostatecznie wylądował w tym miejscu, w którym znajdował się obecnie.
Został mu dosłownie jeszcze kawałek do domu, gdy na jego drodze stanęła kobieta, która próbowała rozwiązać jakiś problemem ze swoim samochodem — co założył, widząc, jak kopała oponę — może był to jakiś nowy sposób na sprawdzanie ilości powietrza w oponach? Nie wiedział, więc odruchowo zwolnił, tym bardziej słysząc niepochlebne słowa kierowane w stronę pojazdu.
— Popsuł się? Może w czymś pomóc? — zaproponował, podchodząc do niej bliżej.
Gilbert nie był profesjonalnym mechanikiem, ale jak większość facetów wiedział co nieco o podstawowych naprawach samochodowych, a ostatnio dowiedział się jeszcze więcej, bo w straży niektóre naprawy chłopaki wykonywali sami, bo zwyczajnie było taniej i szybciej tym sposobem. Więc o ile nie padł jej cały silnik i nie był to żaden grubszy problem, to może mógł okazać się dla kogoś obcego dobrym Samarytaninem.
Gilbert przeniósł wzrok na jej buzię, oczekując odpowiedzi.
Cóż, nie tak do końca obcego.
— Mathilda? — powiedział zbyt szybko, bo gdy tylko wypowiedział to imię, to zaraz wydawało mu się, że ono raczej nie do końca tak brzmiało, no ale nie zapamiętał go w pełni po tych dwóch niezręcznych spotkaniach, które ich połączyły i wydarzyły się już pewien czas temu, a w odczuciu na tyle dawno, by jego umysł wymazał z głowy taką informację.
Madeleine Bassey
28 lat
165 cm
stażystka w cody regional health



Stażystka na chirurgii, która żyła przez całe swoje życie w dwóch światach (na ranczu i w wielkim NY), kocha bieganie i kawę
Teraz jednak miała jeden cel: zakupy, dom, sen, przygotowanie posiłków, kolejny dyżur. Ale oczywiście coś musiało nie pójść po jej myśli, no bo czemu by nie. Kopnęła jeszcze raz ze złością w oponę, myśląc w duchu, że to ani nie pomoże, ani nie zaszkodzi, kiedy ktoś ją zaczepił. Odwróciła się w kierunku blondyna ubranego ewidentnie w strój do biegania.
- No… Popsuł się. Kupa złomu. Jechał, jechał i nagle zgasł. Nie chce zaskoczyć ponownie, a ja jestem zupełnie zielona w tych mechanicznych rzeczach - Odpowiedziała taksując jego sylwetkę spojrzeniem, bo jej coś zatrybiło w głowie, że tego człowieka skądś zna. I wtedy ostatni puzzel wskoczył na miejsce, kiedy rozpoznała w nim tego strażaka. Miał jakoś na G… Gilbert! Jak mops koleżanki jej babci. Dziwna moda na nazywanie zwierzaków ludzkimi imionami. Uśmiechnęła się przyjaźnie, ale uśmiech starł się z jej twarzy, kiedy usłyszała pomyłkę w swoim imieniu. Naprawdę wyglądała na Mathildę? Co za obrzydliwe imię.
- Gilderoy? - Zapytała z przekąsem. Lockhart chciałoby się dodać. Miała nadzieję, że był lepszym mechanikiem i pomocnym sąsiadem, niż tamten czarodziejem. - Aaa nie, Gilbert - Powiedziała jakby właśnie sobie przypomniała, wyszło to nawet przekonująco. Gdyby nie była prawdziwym lekarzem, to mogłaby udawać lekarza w serialu, na przykład w nowym dr Housie, albo coś. - Mieszkasz tutaj? - Zapytała, bo skądinąd nie było to takie oczywiste, może mieszkała tu jego dziewczyna, albo odwiedzał babcię, tyle różnych opcji mogło stać za jego obecnością tutaj.
Gilbert Burton
33 lata
184 cm
strażak w fremont fire district



I'm caught up in her design
And how it connects to mine
And how it connects to mine
— A czy zanim zgasł, to działo się coś szczególnego? Jakiś dziwny hałas czy po prostu zgasł? — dopytał, zaczynając już myśleć o konkretnych przyczynach tego wydarzenia i tym samym mając nadzieję, że jego wpadka nie zostanie zauważona.
Tak, na pewno, Burton.
Gdy usłyszał to… coś, co chyba miało być imieniem, to jego usta wykrzywiły się w skrępowanym uśmiechu. Już samo imię Gilbert świadczyło o tym, że jego rodzice do najnormalniejszych nie należeli, bo raczej nikt zwyczajny nie chciał krzywdzić swojego dziecka żadnym dziwacznym, ale oni kierowali się innymi przesłankami. Natomiast rzucone przez nią imię było już tak całkowicie oderwane od rzeczywistości, że nawet Gilbert brzmiał lepiej. No i Burton gdzieś tam w kościach czuł, że to była mała zemsta za tą Matyldę.
— Tak, Gilbert, to ja — potwierdził już po tym, jak padło jego właściwe imię, a on… kurde, nadal miał pustkę, więc należało skupić swoją uwagę na czymś innym.
A więc auto i… jej pytanie, zadała właśnie jakieś, co nie?
— Tak, od całkiem niedawna. To znaczy od kilkunastu tygodni. Wprowadziłem się do domu po dziadkach, a ty? — odpowiedział, jednocześnie podchodząc bliżej do samochodu i widocznie zastanawiając się nad czymś.
— Mogę otworzyć maskę i zajrzeć do środka? — zapytał, zerkając w kierunku brunetki. Jeszcze nie miał pojęcia, co wydarzyło się z samochodem, ale skoro jeszcze przed chwilą całkiem dobrze działał, to było prawdopodobieństwo, że wydarzyła się jakaś drobnostka i Burton będzie mógł szybko rozwiązać jej problem.
Madeleine Bassey
28 lat
165 cm
stażystka w cody regional health



Stażystka na chirurgii, która żyła przez całe swoje życie w dwóch światach (na ranczu i w wielkim NY), kocha bieganie i kawę
- Coś jakby skrzypienie? Deska rozdzielcza zapaliła się jak lampki choinkowe na święta, a potem zdechł - Powiedziała na moment krzywiąc się na twarzy kiedy sobie to przypomniała. A potem spojrzała na mężczyznę już z lekkim uśmiechem.
- Już dawno powinnam go zaprowadzić do mechanika, bo już miewał spadki mocy, ale czasu nie było - Powiedziała jakby na swoje usprawiedliwienie. Ale i wyjaśniając jednocześnie, że to auto to przypadek beznadziejny prawdopodobnie.
- Mieszkam w tamtym niebieskim domku z czerwonymi drzwiami. Od półtorej roku, odkąd zaczęłam rezydenturę w szpitalu w Cody - Wyjaśniła, przypominając tym samym, gdzie ostatnio mieli ze sobą do czynienia, ale raczej już się sam domyślił.
- Możesz, jasne - Odpowiedziała, otwierając drzwi kierowcy, żeby pociągnąć za ten dzyndzel, co go trzeba pociągnąć, żeby maska się magicznie otworzyła. Coś kliknęło i można było się już samemu obsłużyć. Podeszła do niego, kiedy ten kijek opierał, żeby maska mu na głowę nie spadła.
- Widzisz tu coś niewłaściwego? Dla mnie to zwykła plątanina silnika i innych takich, lepiej sobie radzę z grzebaniem w ludzkich organach - Rzuciła w ramach żartu, aczkolwiek każdy mógłby to odebrać po swojemu.
- A ty się specjalizujesz w przeganianiu pożarów, prawda, panie strażak? - Zapytała z uśmiechem dając mu niejako znak, że pamięta go za ten szlachetny czyn, a nie za ten nieudany podryw.
Gilbert Burton
33 lata
184 cm
strażak w fremont fire district



I'm caught up in her design
And how it connects to mine
And how it connects to mine
— Skrzypienie i spadki mocy? — powtórzył po niej.
Te informacje już nasuwały kilka możliwych rozwiązań, które mogłoby być przyczyną zgaśnięcia samochodu. Co prawda Burton nie był przecież mechanikiem, ale co nieco wiedział o naprawie samochodów, a ten przypadek — przynajmniej pozornie nie wydawał się zbytnio skomplikowany.
— To o wiele dłużej niż ja tutaj mieszkam — zauważył blondyn.
Prawdą było, że po przeprowadzce do domu po dziadkach, Gilbert nie interesował się zbytnio zapoznawaniem się ze swoimi bliższymi i dalszymi sąsiadami, więc obecność Madeleine w okolicy mogła mu umknąć. Zwłaszcza że o wiele chętniej niż w tej dzielnicy, to spędzał wolny czas w lokalnych barach.
Gdy Gilbert otrzymał pozwolenie, to otworzył maskę samochodu i zaczął ostrożnie przyglądać się temu, co znajdowało się w środku. Samochód jeszcze niedawno pracował, więc należało uważać, bo jednak większość elementów silnika była jeszcze mocno rozgrzana. Burton zaczął spoglądać w mocno konkretnym kierunku, a gdy już zobaczył, co chciał, to włożył swoją łapę pod maskę i wyglądało, jakby próbował coś wyciągnąć.
— Pożary, tak, z tym głównie nas kojarzą. Chociaż w ogromnej większości, to jeździmy do różnego rodzaju wypadków, które zdarzają się częściej niż pożary. No i zostają jeszcze koty na drzewie i inne takie dziwne przypadki — zaczął opowiadać swobodnie, jednocześnie nie zaprzestając swoich poszukiwań.
Nagle uśmiechnął się, co oznaczało, że misja przebiegła pomyślnie.
Wyciągnął łapę, a w niej trzymał coś, co przypominało pasek.
— Padał ci alternator. To powodowało skrzypienie. Akumulator pewnie od jakiegoś czasu był niedoładowywany i ciągnął większość elektryki. Dzisiaj pasek pękł, więc alternator przestał pracować, pojawiła się choinka i auto zdechło, bo nie ma prądu — przedstawił cały najbardziej prawdopodobny przebieg wydarzeń, który doprowadził do usterki w jej samochodzie. Na szczęście poszło bardzo szybko, ale Maddie podała też kluczowe informacje, które od razu kazały mu szukać problemu, albo w akumulatorze, albo w alternatorze.
Madeleine Bassey
28 lat
165 cm
stażystka w cody regional health



Stażystka na chirurgii, która żyła przez całe swoje życie w dwóch światach (na ranczu i w wielkim NY), kocha bieganie i kawę
Obserwowała jak ogląda wnętrze auta, jakby doskonale wiedział co robi. Kto wie, no może wiedział co tam się znajduje. Ona potrafiła nalać płyn do spryskiwaczy i potrafiła rozpoznać miejsca, do których się tego płynu absolutnie nie nalewa, i wiedziała które to silnik, resztą zajmował się mechanik. No, w teorii, bo Madeleine nie zdążyła zaprowadzić tam auta przed kolejną awarią, może by wtedy wykrył usterkę wcześniej. No ale ostatnie tygodnie były dla Madeleine dość nerwowe, nie miała pamięci do takich rzeczy jak auto.
- Ach, to tak jak lekarzy chirurgów kojarzy się z robieniem operacji, ale pomija się cały proces diagnozy, wykonywania badań i wypełniania tony papierologii. - Rzuciła dla pokazania swojej perspektywy na swój zawód.
Zobaczyła jak wyjmuje jakiś pasek z wnętrza auta i poczuła jak nią wstrząsa. Następnie wysłuchała jego słów.
- Ach, czyli już sobie dzisiaj nigdzie nie pojadę - Powiedziała, jakby starała się pogodzić z wiadomością, że jej kot nie żyje i że to już fakt, którego nie da się zmienić. W końcu wyciągnięcie czegoś z wnętrza silnika nie mogło zwiastować niczego dobrego. Usiadła na krawężniku, w myślach wyrzucając sobie, że mogła się z tym ogarnąć wcześniej. - Dzięki, że zechciałeś zatrzymać się i pomóc, muszę zadzwonić do jakiegoś mechanika, żeby zabrał do truchło na warsztat. - Powiedziała, siedząc na tym krawężniku i wyglądąc bardzo żałośnie, wzięła do ręki telefon z zamiarem poszukania jakiegoś warsztaty w okolicy.
Gilbert Burton
33 lata
184 cm
strażak w fremont fire district



I'm caught up in her design
And how it connects to mine
And how it connects to mine
Gdy wstawał do pracy, to musiał to zrobić o jakiejś szóstej rano, bo zmianę zaczynał o siódmej. Jednak kiedy miał dzień wolny, to pozwalał sobie odespać, skoro nie był zmuszony podnosić się, aż tak wcześnie z łóżka. Ważne, że i tak znajdował czas na pobieganie i zadbanie o swoją kondycję fizyczną, bo jednak w jego zawodzie posiadanie dużego, piwnego brzuszka nie wchodziło w grę.
— Papierologia jest najważniejsza u nas tak samo. Ze zdarzenia pierw trzeba sporządzić notatkę, a potem po powrocie na bazę wszystko dokładnie opisać w raporcie. Mówią, że papier przyjmie wszystko, ale jednak trzeba uważać, bo w przypadku kontroli, to najchętniej właśnie do nich zaglądają — powiedział z widocznym rozbawieniem. W obu przypadkach niejednokrotnie rozchodziło się o ratowanie życia albo przynajmniej pomoc drugiemu człowiekowi. Najważniejszy był moment działania, ale na wszystko musiały znaleźć się odpowiednie dokumenty, co było pewnie najgorszym elementem ich pracy, bo jednak lepiej byłoby, jakby ta cała biurokracja spadała na kogoś, kto lubił siedzieć w papierkach.
— Słuchaj, nie ma, co się załamywać — pocieszył ją od razu, gdy ta bezradnie usiadła na krawężniku.
Zamknął maskę i podszedł do pobliskiego kosza, żeby wyrzucić już nienadający się do niczego pasek. Otrzepał dłonie z kurzu, po czym oparł je na swoich biodrach,
— Dobrze, że to wydarzyło się tutaj, a nie gdzieś na trasie. W Grove Springs mamy mechanika, całkiem niedaleko. Nie musisz nawet do niego dzwonić. Jak chcesz, to podskoczę po swój samochód i odholujemy cię do warsztatu — zaproponował, bo wcale nie wymagało to od niego wielkiego zaangażowania, a raczej nie mógłby zostawić jej tutaj z tym problemem samej.
— Tylko będziesz jechała bez wspomagania, na wyłączonym silniku. To znaczy, że kierownica i hamulec będą pracować o wiele ciężej niż normalnie, więc trochę się nasiłujesz. Ale to naprawdę blisko. Jak myślisz? — zapytał, oferując się, ale też nie narzucając jej tego rozwiązanie.
Zawsze mogła zadzwonić po lawetę, poczekać chwilę i nie kłopotać się odstawieniem samochodu do mechanika. Jednak Burtonowi wydawało się, że im szybciej tym dla niej lepiej, bo jak auto wcześnie trafi na warsztat, to była jeszcze możliwość, że jego samego dnia przyjadą części i wieczorem auto będzie do odebrania, bo choć nie wyglądało to dobrze, to ostatecznie nie była to usterka, która wymagała wielkiej naprawy i dużego wkładu pracy od mechanika.
Madeleine Bassey