32 lata
187 cm
Cukiernik / Bunny Brews
Awatar użytkownika
in progress

Post

Po tych wszystkich latach Reggie nie sądził, że ktoś mógłby mieć na niego tak wielki wpływ. Wydawało mu się, że przerobił już wszystkie swoje traumy i stał się zupełnie nowym mężczyzną. A jednak. Wystarczyło jedno pojawienie się Emily w jego życiu by znów mocno w nim namieszała. Nie zamierzał już nigdy jej odszukać, prosić o to, czego kiedyś nie chciała mu dać. Nie zrobił tego w kawiarni, nawet jeśli serce dokładnie to mu podpowiadało. To samo serce, które chwilę później znów zostało przez nią złamane. Nie stawiał jej przed wyborem już wtedy. Powiedział jej jedynie, że jest wart kogoś, kto tym razem jego wybierze i będzie go wybierać przez resztę życia. Sądził, że chociaż przez chwilę to przemyśli, może jeszcze o tym porozmawiają. Zamiast tego znów został odrzucony. Zostawiła go po raz drugi. Bez chwili by nawet się nad tym zastanowić. Nie powinno mieć to na niego takiego wpływu jak kiedyś i może częściowo tak było. Jego świat nie zatrząsnął się w posadach. Nie czuł potrzeby odegrać się ani na niej ani na sobie. To nie powinno mieć znaczenia, ale miało. Nadal bolało.
Przez następne kilka dni dużo nad tym myślał. Co to wszystko powinno dla niego znaczyć. W końcu doszedł do wniosku, że to po prostu pora się stąd wynieść. Przyjechał tutaj odnaleźć swój wewnętrzny spokój, aczkolwiek to nie było mu dane. Zdążył natomiast spędzić trochę czasu ze swoją rodziną. Wynagrodzić im nieco te wszystkie lata, kiedy pracował na swój majątek. To miasteczko było za małe dla niego oraz jego byłej. Tym bardziej skoro wybrała swojego zazdrosnego narzeczonego. Nie odnajdzie spokoju w miejscu, gdzie ten pajac znów może przyjść z jakąś awanturą bo jego żona spojrzała na innego mężczyznę czy się do niego uśmiechnęła. Najprościej było po prostu wyjechać. Nie jakoś dramatycznie na drugi koniec kraju. Po prostu do sąsiedniego stanu, gdzie przyroda jest podobna, a na rodzinne imprezy zawsze może przyjechać. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
Więc ostatnie kilka dni wziął sobie wolne i zaczął po prostu się pakować. Nie szło mu to najlepiej, bo co chwila zajmował się czymś innym. A to powiedział sobie, że tylko chwilę pogra i stracił całe popołudnie. A to zrobi sobie coś słodkiego i zszedł na to cały poranek, a później przysnęło się na kanapie. Czy po prostu wyszedł na spacer, który zamienił się w jakiś leśny trening czy hartowanie się w pobliskim jeziorze. Jak widać czas wolny po prostu mu aż tak nie służył. Przynajmniej w robieniu tego, co miał zaplanowane. Dlatego dzisiaj zabrał się za to nieco bardziej poważnie. Spakował już książki, dyplomy, zdjęcia z jakimiś celebrytami czy ważniejszymi osobami w rządzie. Gotowe kartony zaczął składać w garażu, stąd później chłopaki od przeprowadzek będą mieli prościej żeby je zabrać i nie będą się krzątać po całym mieszkaniu. Drzwi do garażu zostawił otwarte. Dzień był dość zimny, ale przyjemnie rześki. Może wyskoczyłby jeszcze na jakiś spacer? W końcu to wszystko nie ucieknie. Jeden telefon, jeden dzień i go nie ma. Dom sprzeda po wszystkim przez jakąś lokalną agencję. Znów zainwestuje w lokalne biznesy.

Emily Harper
25 lat
163 cm
animatorka w community center
Awatar użytkownika
Loading…

Post

Tamtego wieczoru w kawiarni biła się z myślami, co powinna zrobić. Jaka rzeczywiście jest najlepsza opcja. Czy jest w ogóle rozwiązanie, w którym wszyscy są szczęśliwi? Nie było takiej możliwości, więc nawet jeśli Reginald mógł uważać inaczej, wychodząc wtedy stawiała jego dobro ponad wszystkich. Nie zasługiwał żeby być tym drugim. Żeby być jej kochankiem. Tajemnicą przed narzeczonym. Zasługiwał na znacznie więcej, a skoro dał jej znak, że wciąż jest dla nich szansa, chciała z niej skorzystać. Wracała do domu z myślą, że musi wszystko uporządkować w swoim życiu - małymi kroczkami. Miała zbyt duży mętlik i zbyt skomplikowane życie, aby podejmować jeszcze decyzje pod wpływem chwili po dosyć emocjonalnej rozmowie z byłym. To nie był dobry moment, ale wyznała mu przecież, że to jego kocha, zawsze kochała i zawsze będzie.
Zdziwiła się, gdy zastała pusty dom. Sądziła, że będzie mogła od razu porozmawiać spokojnie z Ryanem. Jednak skoro była sama, to wykorzystała ten czas na spakowanie chociaż kilku najpotrzebniejszych rzeczy. Właśnie w takiej sytuacji zastał ją narzeczony , który wrócił do domu nie tylko pod wpływem alkoholu, ale również z informacją, że jego ukochana wcale nie spotkała się z mamą. Ciężko było nie zauważyć jej i Reginalda za witryną kawiarni. To była ciężka noc. Wiele słów rzuconych w jej kierunku, które tylko ją utwierdziły, że nie zasługuje na Kinga. Jak mogłaby uszczęśliwić mężczyznę, który był prezesem firmy przynoszącej milionowe zyski? Bo tak, Ryan dokładnie jej powiedział, co jej były osiągnął przez te lata i dosadnie jej dał do zrozumienia, że im się nie uda. Z nikim się jej nie uda. Na koniec pomógł jej się nawet spakować, nie będąc przy tym delikatny. Więc resztę nocy spędziła w pobliskim pensjonacie, a raczej kolejne dni, w których się zaszyła przed wszystkimi i biorąc zwolnienie w pracy. Potrzebowała tego czasu w samotności. Dopiero po pewnym czasie miała odwagę udać się do rodzinnego domu i po prostu dość enigmatycznie przyznać się do zerwanych zaręczyn, co tylko zaskoczyło jej rodziców, którzy jeszcze dzień wcześniej rozmawiali z Raynem zapraszając ich dwójkę na obiad i nic nie wskazywało, że tak wyglądają ich relacje od kilku dni. Początkowo ją zaskoczyło zachowanie niedoszłego męża, ale po ostatnich dniach spędzonych głównie na rozmyślaniach, nie miała już na to siły. Potrzebowała odpoczynku. Potrzebowała ciszy, spokoju. Potrzebowała powrócić do swojego dawnego pokoju, który nic się nie zmienił od czasu jej wyjazdu z Cottonwood. Uśmiechnęła się nawet lekko, kiedy weszła do niego z walizką w ręce i na nowo powróciły te wspomnienia. Na chwilę tę najprzyjemniesze, kiedy życie było po prostu beztroskie i wszystko wydawało się do osiągnięcia, a każdy problem do rozwiązania.
Tym razem czas spędzała na spacerach po pobliskich terenach. Spacerowała dosyć dużo, ale w samotności. Nie miała ochoty na żadne spotkania ani rozmowy, więc gdy któregoś razu jej mama poprosiła ją o zawiezienie obiadu do jej chorego znajomego, próbowała się z tego wymiksować. Jasne, nie był to dla niej problem pod względem logistycznym, ale nie miała ochoty się ruszać poza rodzinne ranczo i okoliczne lasy. Jednak jej mama nalegała, a jej nie można odmówić. Wzięła więc od niej spakowany, jeszcze ciepły obiad i pojechała pod wskazany adres. Parkując przed domem zastanowiła się jeszcze, co to za znajomy rodziców mieszka w takim domu, ale w sumie czy to ważne? Opatuliła się szalikiem, założyła czapkę i podbiegła szybko pod drzwi, żeby mieć to już z głowy. Gdy po chwili w progu stanął Reginald, nie była w stanie ukryć zdziwienia.
- Chyba sobie jaja robi- mruknęła pod nosem i oczywiście był to komentarz odnośnie podstępu jej mamy. - Moja mama przesyła obiad, bo podobno jesteś chory- na chorego nie wyglądał ani trochę. Ale nie przyglądała się mu za długo, bo zaraz uciekała wzrokiem i jedynie wyciągnęła rękę z pojemnikiem w jego stronę. Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy po tym jak ponownie go zostawiła. Wychodząc wtedy w kawiarni chciała powrócić do niego , gdy już uporządkuje swoje życie, ale niestety życie napisało im inny scenariusz.


reginald king
32 lata
187 cm
Cukiernik / Bunny Brews
Awatar użytkownika
in progress

Post

Ostatnie, czego mógł się dzisiaj spodziewać to kolejne spotkanie ze swoją byłą. W końcu podjęła już przecież decyzję, że to nie on jest mężczyzną, ż którym zamierza spędzić resztę życia. Nawet jeśli powiedziała mu, że jest jedynym którego kocha i nadal kocha. Skoro nawet miłość nie jest wystarczająca żeby go wybrać, co jest? Co więcej mógłby zrobić? Nic. Musiał się po prostu pogodzić z faktem, że na pewne rzeczy nic nie może poradzić. Zrobił wszystko, co mógł by stać się najlepszą wersją siebie, a nadal to nie było wystarczająco, więc pora się pogodzić z tym, że czegokolwiek szuka Emily, on tego nie ma. Może te bardziej agresywne dupki to jednak jej typ. W każdym razie praktycznie dorósł już do decyzji by po prostu wyjechać. Niekoniecznie szukać czegoś nowego, ale by znów nie wchodzić z butami w jej życie oraz relację. Nawet jeśli przypadkiem.
Nie spodziewał się dzisiaj gości, więc w pierwszym momencie nie usłyszał nawet dzwonka. W garażu nie było drugiego, ale dzięki otwartej bramie usłyszał jak ktoś wjeżdża na jego podjazd. Nie przypominał sobie żeby coś zamawiał, ani tym bardziej by ktoś z rodziny miał dzisiaj do niego wpaść. Niemniej za drugim razem udało mu się już usłyszeć dzwonek, więc wspiął się po schodach do drzwi wejściowych i otworzył je otrzepując przy tym ręce z kurzu. Gdy zobaczył Emily trochę go zamurowało. Co innego przypadkowe spotkanie w kawiarni, a co innego przyjechanie do jego domu, który swoją drogą był po środku niczego, więc nie ma mowy o tym, że to po prostu kolejne zrządzenie losu. Chociaż wnioskując po jej reakcji ona sama nie wiedziała gdzie dokładnie się wybiera.
- Twoja mama... Przysłała mi... Obiad... - wyartykułował lekko mrużąc oczy i próbując jakoś to sobie poukładać w głowie.
Tak, czasami widywał jej mamę w kawiarni. Chyba nawet był u niej raz w domu podwieźć jakieś zamówienie po drodze do siebie, ale generalnie trzymał się jednak od jej rodziny z daleka. Na pewno nie byli na tyle blisko żeby wysyłała mu obiad. Skąd wpadła na pomysł, że jest chory? Pewnie ktoś jej powiedział w kawiarni. Cholerne spekulacje. Czy ludzie nie mogli mu po prostu dać kilka dni wolnego żeby się spakował i wyjechał z miasta? Może to jego wina. Powinien był się już pożegnać i zwolnić zamiast dawać nadzieję na swój powrót. Karma wraca, jak zawsze. Przyjął od dziewczyny pojemnik przez chwilę po prostu przyglądając mu się w swoich dłoniach.
- To miłe... Podziękuj jej ode mnie, ale powiedź, że nie jestem chory. Ktokolwiek jej to powiedział trochę się pomylił, więc nie musi się martwić. - uśmiechnął się lekko odzyskując nieco swojego animuszu.
Wcześniej nie zwracał na to uwagi, ale pogoda dzisiaj wyglądała dość okropnie. Ciemne, wręcz czarne chmury nie były już tylko na horyzoncie, lecz wręcz wisiały nad okolicą. Silny podmuch wiatru wygiął wszystkie drzewa w okolicy. Brama garażowa zatrzasnęła się z hukiem. Zaczął padać śnieg. Grube, rozległe płatki zbierały się w śnieżycę. Kolejny podmuch uderzył w Emily, więc on odruchowo zrobił krok do przodu łapiąc ją za ramię żeby się nie przewróciła.
- Może chcesz wejść i przeczekać..? - zaproponował bo to nie była pogoda, w którą ktokolwiek powinien jeździć samochodem. Na pewno nie samotna dziewczyna.

Emily Harper
25 lat
163 cm
animatorka w community center
Awatar użytkownika
Loading…

Post

Emily zdawała sobie sprawę jak to może wyglądać- wychodząc z kawiarni mówiła mu, że to jego kocha i zawsze będzie, żeby ostatecznie nawet się potem nie odezwać. Ponownie zniknęła z jego życia bez słowa wyjaśnienia, lecz nie miała odwagi na niego spojrzeć. Nie miała odwagi przyznać mu się, że miał cholerną rację do jej już byłego narzeczonego. A już na pewno wiedziała, że wszelka nadzieja na to, że może im się udać tym razem, została zmiażdżona w drobny mak i spotkanie z nim będzie ją tylko bolało jeszcze bardziej. Dlatego jednym z powodów jej pobytu w domowym zaciszu była chęć unikania go. Nie zdawała sobie sprawy, że jej mama miała kompletnie inne zdanie na ten temat i podstępem ją tutaj wysłała.
- Pewnie nawet gdybyś nie był chory, to znalazłaby inny powód, aby mnie tutaj wysłać- przyznała z lekkim uśmiechem, bo pani Harper była charakterną kobietą i jeżeli chciała doprowadzić do ponownej konfrontacji byłych kochanków, to wymyśliłaby i tak coś innego. Zawsze wiedziała, że jej rodzicielka uwielbiała Kinga. Nie kryła się z tym, że chciałaby aby dołączył do ich rodziny i może to też w pewien sposób te kilka lat temu przestraszyło Emily? Z jednej strony ukochany, który był starszy od niej i już gotowy na kolejny krok, z drugiej strony mama, która może nie naciskała, ale również dawała jej do zrozumienia, że pora na coś więcej. Więc teraz wiedząc, że jakiś czas temu spotkali się w ukryciu, a jej córka jest już wolna, nic dziwnego że uknuła własną intrygę.
Blondynka musiała jednak przyznać, że pomimo wszelkich obaw, miło było go zobaczyć. Nawet po tym wszystkim, jego osoba za każdym razem powodowała szybsze bicie jej serca. Nie mogła kompletnie nic na to poradzić. Lecz była też nieco speszona tym niezaplanowanym spotkaniem. Nie przygotowała się na to psychicznie. Ani na to, że nagle ponownie znajdzie się tak blisko niego. Przymknęła na chwilę oczy czując silny podmuch wiatru, a gdy je ponownie otworzyła, czuła już jego dłoń na ramieniu. Może powinna się przestraszyć tego nagłego dotyku, ale nie w jego przypadku. On zawsze był jej bezpieczną przystanią. Tym bardziej, gdy wiatr wzmagał na sile.
- Dzięki- odparła nie spuszczając jeszcze z niego wzroku. Był tak blisko, że mogła go pocałować z łatwością. Wystarczyło kilka centymetrów, aby mogła po latach znowu poczuć smak jego ust. Lecz poczuła kolejny silny podmuch, który zmusił ją do ponownego zamknięcia oczu oraz schronienia się chociaż na chwilę w środku. Ciepłe powietrze z środka było przyjemne, więc jej policzki momentalnie się zaróżowiły, a ona mogła tym razem na spokojnie ponownie spojrzeć na niego.- Bez przesady, dam radę jeszcze wrócić. Nie chcę Ci przeszkadzać w…- zaczęła mu dziękować za tą propozycję przy okazji delikatnie się rozglądając, aby dać sobie dobrą wymówkę i zauważyła kilka kartonów- zarówno pustych, ale i częściowo spakowanych.- pakowaniu- dokończyła po chwili lekko skonsternowana tym widokiem. Przyjazd tutaj i niespodziewane spotkanie to jedno. Ale widok tych kartonów? Nie wiedziała jeszcze do końca dlaczego, ale poczuła silne ściśnięcie w żołądku.- Wyprowadzasz się?- powróciła do niego spojrzeniem i mógł w nich zauważyć teraz głównie strach. Nie powinno jej tutaj być. Nie powinna nawet wchodzić do środka, choćby na minutę. A jednak znowu była w jego towarzystwie i widok tych kartonów wywoływał w niej obawę. Tylko dlaczego się bała, skoro nawet się nie odezwała do niego przez te ostatnie dni? Powinna wyjść stąd jak najszybciej i wrócić do tego bezpiecznego pokoju.


reginald king
32 lata
187 cm
Cukiernik / Bunny Brews
Awatar użytkownika
in progress

Post

- Cóż... Zawsze za mną przepadała. - uśmiechnął się nieco rozbawiony wzruszając tylko ramionami, bo co więcej mógł jej powiedzieć.
Oboje wiedzieli jaka potrafi być jej mama. Teoretycznie nie próbowała być wścibska ani tym bardziej nikim manipulować. Po prostu wierzyła, że działa w dobrej wierze i tak faktycznie było. Reggie chyba powinien był się spodziewać, że jej mama nie da tak łatwo za wygraną. Zwłaszcza odkąd dowiedziała się, że wrócił do miasta i pracuje w tej cukierni. Znając ją może ten cały pomysł z przeprowadzką jej córki był właśnie jej pomysłem. Nie byłby w ogóle zdziwiony gdyby to okazało się prawdą. Więc podwiezienie przez nią obiadu pod nieznany adres? Tak, to brzmiało jak ona. Tylko w jakim celu, skoro jej córka miała wyjść za innego mężczyznę raptem za kilka miesięcy. Mógł powiedzieć wiele o jej mamie, lecz nie to, że namawiałaby blondynkę do bycia nielojalną. Może i był najlepszym zięciem jakiego mogła sobie wymarzyć, ale pewnych rzeczy po prostu nie wypadało robić. On natomiast zamiast być z tego powodu zmieszanym zdecydował się po prostu obrócić to w jakiś żart. Głupie zrządzenie losu. Nie potrzebowali więcej dramatów po ostatnim razie. Niemniej za sam obiad był wdzięczny. Przynajmniej dzisiaj nie będzie musiał gotować.
Jej obecność można było nazwać pewnym problemem. Wszystko, co miało być powiedziane zostało już raczej powiedziane. Zdecydowała z kim chciała spędzić resztę swojego życia i nie był nim nikt o nazwisku King. Niemniej to nie zmieniało faktu, że nadal mu na niej zależało, więc nie zamierzał po prostu odprawić jej z kwitkiem, skoro już przyjechała go odwiedzić. Nawet jeśli nie zrobiła tego zamierzenie, a przez machinacje swojej ukochanej rodzicielki. Tym bardziej kiedy na dworze właśnie zaczynało śnieżyć tak, że widoczność spadła do kilkudziesięciu metrów. Może gdyby przyjechała jakimś potężnym SUVem lub pickupem mógłby ją od siebie wypuścić, ale nie jakimś zwykłym samochodem z przednim napędem.
Wałczył z tym by nie przytulić jej do siebie gdy miał ją tak blisko. Zrobić coś więcej, ale nie. Przecież nie tego chciała. Nie jego chciała. Więc gdy tylko weszła do środka zamknął za nią drzwi i odsunął się całe dwa kroki do tyłu tworząc między nimi mały dystans. Zanim zdążył się odezwać ona już zobaczyła kartony. Niekoniecznie chciał by to zobaczyła. Zamierzał po prostu zniknąć z jej życia. Po cichu, bez dramatów. Dać jej tę przestrzeń, której najwyraźniej potrzebowała. Dlatego nie co się zmieszał, ale nie zamierzał kłamać.
- Tak, znalazłem podobny domek w Montanie. Może nawet z ładniejszym widokiem. - przyznał po chwili unikając na razie jej wzroku - Cottonwood może się okazać za małe dla naszej dwójki. - uśmiechnął się lekko.
Z ich dwójki to on miał sposobność oraz pieniądze żeby po prostu się przeprowadzić. Więc dla niej był w stanie jeszcze raz się poświęcić. Dla niego nie miało to większego znaczenia czy będzie to Wyoming czy Montana. Ważne żeby miał ciszę i spokój, a z jej zazdrosnym narzeczonym tutaj się na to nie zapowiadało.
- Napijesz się czegoś? Kawy? Herbaty? - zapytał kiwając na nią głową by poszła za nim do salonu połączonego z kuchnią - Coś słodkiego? - posłał jej zaczepny uśmiech przez ramię bo zawsze miał coś w domu, a nie widział powodu by nie mogli zachowywać się w cywilizowany sposób.

Emily Harper
25 lat
163 cm
animatorka w community center
Awatar użytkownika
Loading…

Post

- Dziwisz jej się? Nie dość, że zawsze musiałeś jej przynieść coś słodkiego, to wiedziałeś co powiedzieć, aby się jej podlizać - widząc jego rozbawienie całą sytuacją, sama się uśmiechnęła szerzej. Nie sądziła, że jej mama potrafi przygotowywać takie intrygi. Ani że wciąż po latach liczyła na to, że jej córka może ponownie się związać z jej ulubieńcem. Cóż, nikt przed Kingiem ani po nim nie potrafił wzbudzić w niej aż takiej sympatii. I nie chodzi tylko o partnerów Emily, ponieważ akurat po zerwaniu z Reginaldem, jedynego mężczyznę, którego przedstawiła rodzicom był jej niedoszły mąż. Lecz również wśród wszelkich partnerów jej licznego rodzeństwa, to wciąż on był tym ulubionym. Pani Harper nie mówiła tego głośno, aby nie sprawiać przykrości córce, ale Emily to bez problemu dostrzegała w jej zachowaniu podczas jakichkolwiek rodzinnych spotkań.
Dlatego ani nie była już zaskoczona tym pomysłem ani zła. Pomimo całej otoczki i historii jaka znowu się zaczęła za nimi ciągnąć, nie potrafiła odmówić sobie tych chociaż paru minut w jego towarzystwie. Bo przecież mogła się uprzeć i wrócić do samochodu i chociażby spróbować wrócić do domu. Jednak weszła z nim do środka, a patrząc na to, co zaczęło się robić na zewnątrz, nie sądziła, aby miała zostać tylko kilka minut. Rozum podpowiadał jej, aby mimo wszystko wyjść. Tak będzie bezpieczniej dla jej serca, które natomiast chciało zostać, a widok tych kartonów i informacja o wyprowadzce tylko jeszcze bardziej przyspieszyły jego bicie. Nie powinno ją to interesować, bo przecież i tak uznała, że im nie wyjdzie. Że znowu to nie ten czas i pewnie nigdy nie będzie ich czasu. Dlaczego więc świadomość, że znowu będą daleko od siebie ją przeraziła? Powinno być jej dzięki temu lepiej, ale nie było jej ani trochę, więc bez słowa komentarza ruszyła za nim i nawet się nie rozglądała po drodze. Wciąż miała w głowie jego słowa, że miasteczko będzie dla nich za małe. Czyli oznacza to, że nie chce jej widywać. Jest zły? Ma żal? Nie wyglądał na takiego, ale może był po prostu uprzejmy.
- Herbata może być i jeżeli coś słodkiego oznacza Twój wypiek, to biorę w ciemno- powiedziała po drodze ściągając wierzchnie ubranie, zostając w długim rozpinanym swetrze. Automatycznie naciągnęła rękawy jeszcze bardziej i stała przyglądając mu się, gdy wszystko szykował.
- Proszę, nie wyjeżdżaj- odezwała się nagle powracając znienacka do tematu jego wyprowadzki. Nie chciała znowu go tracić. Nawet wiedząc, że nie mają szans na wspólną przyszłość, chciałaby chociaż czasami móc przyjść do kawiarni z nadzieją na spotkanie czy zjeść jego wypiek. Chciała mieć to poczucie, że mimo wszystko jest gdzieś w pobliżu, gdy ona stanie w końcu na nogi i będzie mogła mu zaoferować coś więcej. Gdy w końcu zbierze w sobie wystarczająco dużo odwagi, aby uwierzyć w siebie i ich. Ale to byłoby egoistyczne prosić go o zostanie z takich powodów. Nie chciał tutaj być. Nie, gdy i ona tutaj była. Dał jej to jasno do zrozumienia. - Cottonwood straci najlepszego cukiernika. Nikt mi tego nie wybaczy- po chwili wpatrywania się w niego w milczeniu z tęsknotą w oczach, zdobyła się na delikatny uśmiech, chcąc nadać wszystkiemu lekki wydźwięk. - Ja i tak wyjeżdżam. Nie chciałam tutaj wracać. Nie zmieniaj przeze mnie niczego w swoim życiu- nie planowała kolejnego wyjazdu z miasta, ale jeszcze bardziej nie chciała, żeby to on przez nią coś zmieniał w swoim życiu. Miał tutaj rodzinę, pracę, wiódł spokojne szczęśliwe życie. Skoro mu w nim namieszała, to sama zniknie nie robiąc więcej szkód.

reginald king
32 lata
187 cm
Cukiernik / Bunny Brews
Awatar użytkownika
in progress

Post

- Hej, komu, jak komu, ale twojej mamie nie musiałem się podlizywać. Mój urok działał na nią równie dobrze jak na Ciebie. - wzruszył niewinnie ramionami posyłając jej znaczący uśmiech.
Nie zamierzał czuć się źle z tym, że stał się ulubionym przyszłym zięciem. Zawsze wiedział jak się zachować, przynosił coś słodkiego i zawsze był chętny do pomocy. Teraz? Wrócił jeszcze przystojniejszy, kupił ładny dom na odludziu i zawsze pachniał wypiekami. Czego tu nie kochać? Już nie wspominając o tym jak traktował jej córkę. Nic dziwnego, że wolała jego ponad jakiegoś agresywnego dupka, który wodził Emily za nos. Tutaj nie było nawet żadnego konkursu. Wygrywał samymi wspomnieniami. Więc nie, nie mógł mieć za złe swojej niedoszłej teściowej, że nadal pchała swoją córkę w jego stronę. Nic z tego nie wyjdzie bo blondynka podjęła już swoją decyzję, aczkolwiek zawsze miło było wiedzieć, że ktoś miał o tobie nadal tak dobre zdanie żeby oddać swoje dziecko w twoje ręce.
- Nie wiem czy chcesz brać tak w ciemno. Co jeśli to jakiś nowy skandynawski projekt z nadzieniem z lukrecji? - uniósł wyzywająco brew z zadziornym uśmiechem spoglądają na nią przez ramię.
Dobrze, że jednak została. Chociaż tak naprawdę nie miała większego wyboru. Patrząc na to co działo się za oknami, nie było opcji żeby wypuścił ją w taką pogodę. Chociażby dlatego, że straciłby cały respekt w oczach jej rodzicielki, a jeśli ktoś miał go miło wspominać w tym miasteczku po tym jak się wyprowadzi to powinna być to właśnie ona. Nawet jeśli tylko ze względu na to, co kiedyś łączyło jego oraz jej córkę. Swojej rodziny oczywiście nie liczył, bo oni musieli go miło wspominać z automatu. To w końcu rodzina. Do tego wyczyścił ich wszystkie długi, kupił mieszkanie i inne pierdoły. Ten dom może też komuś z nich odda, w końcu po co to sprzedawać.
Zdążył akurat zalać herbatę i cicho ją zamieszać kiedy usłyszał jej kolejne słowa. To było nie fair. Robił to dla niej, dla jej relacji. Nie mogła go prosić o to żeby został i patrzył jaka jest szczęśliwa u boku innego faceta. Nie mogła go o to prosić. Nie ona. Przez chwilę stał nienaturalnie bezruchu nadal trzymając w dłoni talerzyk, na który miał nałożyć dla niej ciasto. Nie miał pojęcia co właśnie zachodziło w jej głowie, ale nie mógł spełnić jej prośby. Nawet jeśli będzie musiała mierzyć się z gniewem lokalnej społeczności. Gdy powiedziała, że wyjeżdża coś się w nim zagotowało. Nie wiedział jak mogła być tak oddana. Dla niego nigdy nie była. Nie została dla niego. Nie odszukała go, a dla swojego nowego męża była w stanie przeprowadzać się co kilka miesięcy. Dość głośno odłożył talerzyk na blat a sztućce na nim zadzwoniły.
- Żartujesz sobie Emily? - warknął poirytowany odwracając się w jej stronę - Czy on naprawdę jest tak zakompleksiony, że wyciąga cię z rodzinnych stron tylko dlatego, że spotkał w mieście twojego byłego? Nie jestem jedynym. - przewrócił oczami głośno wzdychając - Przecież dopiero się tutaj sprowadziliście. Powiedź mu, że to ja wyjeżdżam. Już mnie więcej nie zobaczy. - prychnął jeszcze zanim odwrócił się do lodówki żeby wyjąć szarlotkę, którą zrobił wczoraj.
Wyciął dla niej kawałek ciasta nadal nieco nerwowymi ruchami. Przełożył go na talerzyk i włożył do mikrofalówki by lekko ją podgrzać. Bardziej niż lekko. W między czasie wyciągnął jeszcze lody z zamrażarki, bo oczywiście, że takie miał.
- Przepraszam, to nie moja sprawa. - powiedział w końcu, już nieco spokojniej robiąc idealną kulkę lodów wprawnymi ruchami - Bita śmietana? - zapytał z lekkim uśmiechem próbując wrócić do nieco lepszego nastroju.

Emily Harper
25 lat
163 cm
animatorka w community center
Awatar użytkownika
Loading…

Post

- Nie można się z tym nie zgodzić - uśmiechnęła się szerzej, bo miał całkowitą rację. Obie panie Harper miały do niego słabość. Różnica polegała na tym, że ta młodsza nie zdawała sobie sprawy kilka lat temu, że wyjeżdżając z Cottonwood popełnia ogromny błąd. Może gdyby wtedy porozmawiała z rodzicielką o swoich watpliwościach wszystko skończyłoby się inaczej? Przede wszystkim gdyby szczerze porozmawiała z Reginaldem. Chciała dla niego jak najlepiej, a skończyli oboje ze złamanym sercem. Jednak przeszłości zmienić nie można, najwidoczniej tak musiało się potoczyć ich życie. Emily na własnej skórze musiała się przekonać o kilku rzeczach, dojść samodzielnie do pewnych wniosków, a do tego by nie doszło, gdyby nie popełniła tych błędów. Jednak czy aby na pewno się na nich czegoś nauczyła, skoro po zerwanych zaręczynach nie wykonała żadnego kroku w kierunku Kinga? Jej mama najwidoczniej znała ją znacznie lepiej niż ona sama i pewnie nie chciała, żeby córka ponownie popełniła ten sam błąd uciekając od jej ulubionego zięcia. Mądra kobieta.
- Proszę mnie nie straszyć, bo będę wolała wyjść w tą pogodę- zażartowała jeszcze mając jednak w głowie wciąż informację o jego wyprowadzce. W ogóle nie pomyślała o jego punkcie widzenia. Nie spojrzała na tą sytuację z jego perspektywy, tylko założyła, że chodzi o żal czy złość w jej kierunku. Jednak jego reakcja ją nieco zaskoczyła. Uniosła wysoko brwi słuchając go bez żadnych wtrąceń i obserwując jego nerwowe ruchy. Przed chwilą sama też była spokojna, prosząca go o zostanie w mieście. Tak w mgnieniu oka i on potrafił jej nieco podnieść ciśnienie. Podeszła bliżej już bardziej pewnym krokiem i z poirytowanym spojrzeniem, kompletnie ignorując pytanie o bitą śmietanę. Szarlotki nigdy nie odmówi, ale słysząc takie rzeczy, nie przełknęła by jej teraz. Ugryzła się jeszcze w język, aby nie przytaknąć, że faktycznie to nie jego sprawa. Chociaż czy aby na pewno? Nagle z dnia na dzień znowu się stał bardzo istotną częścią jej życia.
- Serio masz mnie za tak łatwą do zmanipulowania, że już nie mogę podejmować własnych decyzji? Czemu od razu zakładasz, że to nie jest mój pomysł?- tym bardziej, że sama przyznała, że nie chciała wracać do Cottonwood. Nie interesowali ją inni byli, oni nie mieli dla niej żadnego znaczenia. To były nic nieznaczące przelotne romanse. Wszystkie przed i po Kingu, bo tak naprawdę tylko on się liczył. Teraz nie planowała już stąd wyjeżdżać. Wolała zostać z rodziną i ze świadomością, że gdzieś w pobliżu jest Reggie, nawet jeśli dopiero teraz to sobie uświadomiła. Ale to były egoistyczne pobudki i chciała ponownie się zachować jak najlepiej w stosunku do niego, a zamiast tego poczuła się jak mała nieporadna dziewczynka, która nie potrafi podjąć własnej decyzji. Pozwalała na wiele manipulacji swojemu niedoszłemu mężowi, ale chciała teraz odzyskać swój własny głos, który straciła. Jak widać, kiepsko jej to szło.- Tu w ogóle nie chodzi o niego. Nie wyjeżdżam, bo mi każe. Skoro, jak sam stwierdziłeś, to miasteczko jest za małe dla naszej dwójki, to nie chcę żebyś musiał przeze mnie coś zmieniać w swoim życiu. Masz tutaj rodzinę, pracę i piękny dom. W Montanie na pewno nie będzie lepszego widoku- powinna dodać, że tym bardziej nie wyjechałaby dla narzeczonego, skoro już nie nosi pierścionka na palcu. Jednak coś ją blokowało przed powiedzeniem mu o zerwanych zaręczynach. Bała się jego reakcji. Tym bardziej, gdy właśnie tak zareagował na jej wyprowadzkę.


reginald king
32 lata
187 cm
Cukiernik / Bunny Brews
Awatar użytkownika
in progress

Post

- Spokojnie, nawet ja nie potrafię zrobić naprawdę dobrego kremu z lukrecją. - przewrócił oczami z rozbawionym uśmiechem bo tak, kilkukrotnie próbował, jednak nic z tego nie wyszło.
Może to kwestia zbyt wysokich standardów względem samego siebie, ale zawsze musiał robić rzeczy porządnie. Stąd też wzięło się jego zamiłowanie do wypieków. Wypieki były tak naprawdę dość ułożone, matematyczne. Trzeba było odważyć wszystkie składniki i tak długo jak pochodziły z dobrego źródła, wszystko smakowało dobrze. W tym się po prostu odnajdował, to rozumiał. A przy okazji mógł sobie smacznie zjeść. Chociaż większość wypieków tak naprawdę rozdawał. Nie wyglądałby tak jak wygląda gdyby każde ciasto jadł sam. Stąd podjęcie pracy w kawiarni było dobrym pomysłem. Mógł spróbować wszystkiego, czego chciał, a resztę sprzedawano. Wszyscy wygrywali.
Nie chciał tak reagować, ale to było silniejsze od niego. Ciężko było mu się pogodzić z faktem, że Emily wybrała na swojego męża faceta, który próbuje ją kontrolować i manipulować, a ona mu na to wszystko pozwala. To jest coś z czym pewnie jeszcze długo się nie pogodzi nawet jeśli zawsze wierzył w to, że ludzie mają prawo podejmować własne decyzje i robić co chcą by później mierzyć się w konsekwencjami. Niestety jemu nadal zależało, więc nie chciał by akurat ona mierzyła się z konsekwencjami swoich wyborów, które jego zdaniem były po prostu złe. Więc może to nie była jego sprawa i powinien się zamknąć, ale musiał to powiedzieć. Bo mu zależało.
- Nie dałaś mi żadnych przesłanek ku temu by sądzić, że stawiasz mu się w jakichś decyzjach. - odpowiedział zapierając się tyłkiem o blat i odwracając się w jej stronę - Bo dlaczego to miałby być twój pomysł? Skoro wybrałaś jego moja obecność nie powinna mieć znaczenia. Możesz omijać kawiarnię szerokim łukiem, a nawet jeśli mnie zobaczysz po prostu się przywitać. Ale on tego nie potrafi, prawda? Nie mógłby tego przełknąć. - syknął kręcąc głową.
Więc był prawie pewien, że to wcale nie była jej decyzja. Miała tutaj rodzinę, wsparcie, dlaczego miałaby wyjeżdżać skoro z jakiegoś powodu wprowadziła się tutaj ponownie z przyszłym mężem. Skoro jest taka asertywna i nie daje sobą manipulować to miała własne powody by wrócić. On nie był jednym z nich więc jego obecność, bądź jej brak, nie powinny mieć dla niej już większego znaczenia.
- W Montanie nie będę tak daleko od rodziny żeby nie móc ich odwiedzić. Z resztą nie widywaliśmy się przez lata. Jesteśmy przyzwyczajeni. Dom zawsze mogę sobie znaleźć, a praca... Podobnie. Nie muszę pracować żeby żyć. - wzruszył tylko ramionami spoglądając na nią już nieco spokojniej - Dlaczego to wy mielibyście się wyprowadzać? Dopiero się wprowadziliście. Z logicznego punktu widzenia więcej sensu jest w tym by wyniosła się jedna osoba niż dwie. Mnie jest po prostu łatwiej, a Tobie będzie lżej. - zakończył spoglądając jej w oczy, które zdawały się mówić by w końcu uświadomiła sobie, że robi to dla niej.
Za chwilę obrócił się jednak z powrotem do lodówki, wyjął śmietanę od gospodarza w szklanej butelce, przelał ją do miski i zaczął ubijać mikserem bo wszyscy wiemy, że taka na świeżo jest najlepsza. A jak ma podać jej ostatnią szarlotkę w swoim życiu to będzie ze wszystkimi dodatkami tak żeby było co wspominać.

Emily Harper
25 lat
163 cm
animatorka w community center
Awatar użytkownika
Loading…

Post

Jego komentarz odnośnie kremu z lukrecji jedynie utwierdził ją w przekonaniu, że jest po prostu perfekcjonistą. Ale przynajmniej była uratowana jeżeli chodzi o deser. Nic też dziwnego, że osiągnął taki sukces. Nie rozumiała nigdy czym się zajmuje, ale cokolwiek to było musiało być niesamowite, skoro przyniosło mu wielomilionowy zysk. To coś, czego brakowało w jej powieściach. Nie zależało jej nigdy na zostaniu milionerką i nie wierzyła nawet, że kiedykolwiek by się to jej udało. Marzyła jednak o zostaniu pisarką. Marzyła, żeby jej wierni fani z niecierpliwością czekali na jej kolejne wydanie i pochłaniali całą książkę w raptem kilka godzin. Kiedyś pisała wiele i wiele razy próbowała zainteresować wydawnictwa swoimi powieściami, ale najwidoczniej nie były perfekcyjne. Jak widać, daleko im było do ideału. Z czasem więc pisała już tylko dla siebie, aż i tego pewnego dnia zaprzestała. Od dawna już nie włączyła notebooka, aby chociażby spróbować przelać pewne myśli. W ostatnich miesiącach czuła się kompletnie bez życia i nawet przygotowania do ślubu nie wzbudzały w niej większych emocji. Nie mówiąc o ekscytacji, które najczęściej towarzyszyły przyszłym pannom młodym.
Natomiast wiele emocji potrafił wzbudzić w niej mężczyzna stojący naprzeciwko niej, który z dnia na dzień pojawił się ponownie w jej życiu po kilku latach rozłąki. Miała jednocześnie ochotę podejść do niego, wpić się w jego usta i przypomnieć sobie jak smakuje jego ciało, ale również wyjść z domu trzaskając drzwiami nie mogąc znieść tego co mówił. Potrafił zarówno rozpalać jej serce z miłości, jak i denerwować ją tak, że czuła jak jej serce przyspiesza z irytacji.- A do takich wniosków doszedłeś na podstawie jednego dziesięciominutowego spotkania, tak?- nawet nie czekała na jego odpowiedź, bo przecież więcej czasu nie spędził w ich towarzystwie.- Nie masz pojęcia jak moje życie wyglądało przez ostatnie lata. Ani jak tym bardziej wyglądało z nim- syknęła wkurzona celując w niego palcem i powstrzymując się ledwie od podniesienia głosu. Nawet jeśli miał rację i wplątanie go na nowo do swojego życia dawało mu po trochu możliwość wypowiedzi, to nie zmieniało to faktu, że to po prostu ją bolało. Szczególnie sposób jego wypowiedzi. Szczególnie teraz, gdy widziała to tak wyraźnie jaki był jej narzeczony i gdy próbowała odzyskać siły. Dała się zmanipulować, wykorzystać i potrzebowała otworzyć oczy na tą sytuację. Tamten wieczór w kawiarni i po powrocie do domu wiele jej pokazał i teraz walczyła o siebie. A wypowiedź Reginalda brzmiała jak jeden wielki zarzut w jej stronę, którego teraz nie potrzebowała. Jeszcze gdy odwrócił się z powrotem, aby zająć się głupią bitą śmietaną aż przewróciła oczami. Nie może jej mówić takich rzeczy, a potem jak gdyby nigdy nic się odwracać plecami. Dlatego podeszła do niego bliżej i odłączyła mikser z gniazdka przy blacie, aby mieć pewność, że ją usłyszy. No i żeby trochę go wkurzyć tak jak on ją.- Z taką łatwością przychodzi Ci analizowanie mojego związku, a nie zauważyłeś, że ani razu nie powiedziałam, że wyprowadzamy się oboje. Ja się wyprowadzę, a czy Ryan też, to tego już nie wiem, bo zerwałam zaręczyny. Więc nie, nie wybrałam jego- przyznała w końcu wpatrując się w niego nieprzerwanie. W jej głosie wciąż można było usłyszeć zdenerwowanie i to, że chciała dodać coś jeszcze. Chciała powiedzieć, że jego obecność jest dla niej ważna. Że gdy wyjedzie nie będzie jej lżej. Że nie chce żeby wyjeżdżał. Ale wciąż nie potrafiła mu tego wyznać, dlatego zamilkła i podłączyła z powrotem mikser do prądu.


reginald king
ODPOWIEDZ